Tłumaczyć czy nie?
Medycyna jest jedną z najbardziej dynamicznie zmieniających się dziedzin nauki. Każdego roku dokonywanych jest mnóstwo przełomowych odkryć, na rynku pojawiają się setki nowych lekarstw, a lekarze wykonują coraz bardziej zaawansowane zabiegi. Wszystko to jest możliwe przy wydatnej pomocy tłumaczy, którzy – czy to bezpośrednio, podczas konferencji, czy pośrednio, tłumacząc artykuły naukowe i książki – pomagają specjalistom w szybkim i efektywnym dzieleniu się wiedzą i odkryciami z innymi profesjonalistami mieszkającymi na drugim krańcu świata. Jedną z największych trudności, z którymi przychodzi zmierzyć się tłumaczom, jest dostosowywanie się do bezustannych zmian w medycznym leksykonie. Przy tak wielu odkryciach jest przecież tyle nowości, które przychodzi nam nazwać – jak najlepiej się zatem do tego zabrać?
Tłumacząc tekst dotyczący najnowszych odkryć w niszowej dziedzinie medycyny, należy spodziewać się trudności piętrzących się na nieomal każdym etapie realizacji zamówienia. Jedną z najtrudniejszych decyzji, które przyjdzie jednak podjąć językoznawcy, będzie zdecydowanie o tłumaczeniu – bądź jeszcze nie – obcych terminów. Czy pozostawienie specjalistycznych terminów w języku tekstu źródłowego jest w jakimkolwiek przypadku w ogóle akceptowalne? Czy nie przekładając ich, tłumacz nie daje jasno znaku o swoich niewystarczających umiejętnościach i brakach w wiedzy? Wbrew pozorom, wcale tak nie jest. Przy obecnej szybkości przepływu informacji oraz wszechobecnym dostępie do internetowych baz danych z całego świata, lekarze samodzielnie zapoznają się z najnowszymi publikacjami udostępnianymi w językach tak popularnych jak np. angielski czy hiszpański. Profesjonaliści często posiadają leksykon niezbędny do zrozumienia takiego tekstu bądź wnikliwszego zapoznania się z opisem skomplikowanej procedury – dlatego można pozwolić sobie na to, by tego typu słówka pozostały nieprzetłumaczone. Tekst ma jednak wówczas bardzo zawężone grono odbiorców – poza profesjonalistami z pewnej dziedziny, niewiele osób uzna go za szczególnie przydatny. Brak przekładu pewnych terminów nie świadczy zatem o niedociągnięciach tłumacza czy brakach w wiedzy; bardzo często jest to efektem szybkości, z jaką zmienia się medycyna.
Pozostawione pierwotnie w oryginalnej wersji językowej słówka jednak w końcu ulegają przetłumaczeniu na pozostałe języki świata; to naturalny proces. Wynika to także z ekonomii języka – jeżeli okaże się w międzyczasie, że dana informacja wcale nie była tak przełomową, jak się to początkowo uważało, obcojęzyczne zapożyczenie znika z języka tak samo szybko, jak dana technika znika z codziennego użytku w medycynie. Warto tu jednak również podkreślić fakt, że wielu lekarzy niechętnie przyjmuje nowe tłumaczenia słówek zapożyczonych z języków obcych – często tego typu tłumaczenia wykonywane są przez amatorów, studentów medycyny lub osoby nieposiadające stosownej wiedzy, czego rezultatem są niedokładne przekłady.
Tłumaczenia medyczne są niezwykle trudne; od realizującej je osoby wymaga się w przypadku niektórych tekstów równoczesnego konsekwentnego stosowania reguł obowiązujących między przedstawicielami służby zdrowia z różnych krajów, jak również pewnej kreatywności pozwalającej na stworzenie całkiem nowych terminów. Dzięki temu – nawet jeśli lekarze nie są tego faktu całkowicie świadomi – tłumacze mają wyjątkowo duży wpływ na kształtowanie pojawiającej się terminologii medycznej, a co za tym idzie, na codzienną komunikację pracowników szpitali, przychodni oraz klinik.